Dopadł mnie kompletny brak czasu, postaram się jednak w ciągu najbliższych dni uzupełnić te posty. Póki co – dziękuję za wszystkie komentarze i maile (odpiszę lada dzień) i rezerwuję sobie tu miejsce na posta :
NYX Runway Collection Champagne & Caviar oraz Sleek Makeup Palette Storm:
Sleek i-divine Palette : STORM
Paleta składająca się z 12 cieni do powiek z lusterkiem i aplikatorem.
Wybrałam ten wariant kolorystyczny, gdyż wydawał mi się najbardziej uniwersalny i najbardziej odpowiedni do wykonania makijażu zarówno na co dzień jak i na wieczór. Słyszałam dużo dobrego o tych paletkach, ale jakoś pozostałe wersje kolorystyczne do mnie średnio przemawiają, więc podejrzewam, że póki co, ta zostanie jako jedyna w mojej kolekcji.
Pierwszy raz zwróciłam na nie ze względu na hasło "cienie mineralne". Oczywiście już po chwili upewniłam się, że z prawdziwymi minerałami mają niezbyt dużo wspólnego. I tu ciekawostka, bo na różnych stronach spotkałam się z różnym składem (nie wiem, czy rzeczywiście się różnią, czy wynika to z niedokładnego przepisania składu. Trafiłam m.in na taki:
Skład : Mica, Talc, Kaolin, Magnesium, Stearate, Dimethicone, Paraffinum Liqid, Ethylhexyl, Palmitate, Propylparaben, Methylparaben,
MAY CONTAIN: Cl77007, Cl77510, Cl77289, Cl77491, Cl77492.
Natomiast na mojej paletce skład wygląda następująco:
Skład: Mica, Talc, Paraffinum Liquidum, Magnesium, Stearate, Ethylhexyl Palmitate, Dimethicone, Propylparaben, Methylparaben
MAY CONTAIN: UTRAMARINE ( CI 77007), Yellow IRON OXIDE (CI 77491), Iron Oxide (CI Cl77491/2/9), RED IRON OXIDE (Cl77491), BLACK IRON OXIDE (Cl77499),TITANIUM DIOXIDE (Cl77891), HYDRATED CHROMIUM GREEN (Cl77289), MANGANESE VIOLET (Cl77742), FERRIC FERROCYANIDE (Cl77510)
Niby różnice niewielkie, ale w mojej paletce w skład nie wchodzi chociażby kaolin, a silikon jest nie przed parafiną ale po niej. Nie wiem, skąd takie rozbieżności.
Sama paletka jest klasyczną paletą zamykaną na zatrzask. Wykonana dość solidnie, bez udziwnień. Posiada sporych rozmiarów lusterko. I tu należy wspomnieć o tym, co niby jest drobiazgiem, wg mnie jednak bardzo przydatnym, a niestety, nie jest standardowym wyposażeniem takich paletek. W środku znajduje się folia, która oddziela lusterko od cieni. Niby nic, a jednak wszyscy, którzy nie cierpią mieć lusterka wiecznie upaćkanego pyłkami cieni, z pewnością docenią ten drobiazg.
Otwiera się dość trudno i przy dłuższych paznokciach możemy mieć problem z jej szybkim otwarciem, choć z drugiej strony, ja traktuję to raczej jako zaletę, gdyż mam pewność, że nic mi się przypadkowo nie otworzy i nie czeka mnie niespodzianka w postaci cieni rozsypanych po całej kosmetyczce w przypadku, gdybym chciała paletkę zabrać w podróż.
Dołączony aplikator dla mnie jest kompletnie zbędny, bo nie lubię gąbkowych aplikatorów (choć wiem, że są świetne do wydobywania intensywności cieni i "wgniatania" ich w powiekę. Ja jednak pozbywam się ich natychmiast, gdyż tak po prostu mam i już 😉
O samych cieniach niewiele więcej mogę powiedzieć niż to, co już zostało wszędzie chyba powiedziane. Są bardzo miękkie, kremowe, nakładają się bez najmniejszego trudu, są mocno napigmentowane. Konieczność blendowania i machania pędzlem, żeby je ładnie połączyć praktycznie zredukowana została do zera, gdyż jakiś cudem robią to same 😉 Kilka ruchów pędzelkiem lub aplikatorem i właściwie nie widać żadnych ostrych granic, wszystko ładnie się ze sobą miesza.
Z trwałością też nie jest najgorzej. Co prawda nigdy nie używałam ich bez bazy (aż tak odważna nie jestem, gdyż olej mineralny w składzie plus moje tłuste powieki = prawie na pewno katastrofa), ale na bazie (MEOW, E.L.F, LaurEss) wytrzymują w niezmienionym stanie praktycznie do wieczora. Nawet nie blakną jakoś specjalnie mocno.
Tyle zalet. Dlaczego jednak nie śpiewam hymnów pochwalnych na ich cześć? Otóż wg mnie cienie te mają i swoje wady. Pomijam skład, bo w przypadku cieni do powiek jest on dla mnie sprawą drugorzędną. Jednak same cienie są dość.. płaskie. Nie wiem, jak to określić, ale mimo swoich żywych, intensywnych barw są dość jednostajne i wyglądające właśnie jak cienie z TEJ kategorii cenowej. Nie twierdzę, że są złe. Absolutnie nie. Ale z pewnością nie możemy ich postawić na równi z cieniami górnopółkowymi czy chociażby z cieniami Urban Decay. Od razu widać, że to nie ta liga.
Do tego znaczna większość cieni to dość mocno błyszczące odcienie. Matowy mamy jedynie ciemny stonowany brąz (który sam w sobie jest ładnym odcieniem, ale dość nierówno rozkładającym się na powiekach) oraz średni, wielbłądzi odcień jasnego brązu. No i czerń, która matem całkowitym nie jest, raczej satyną w średnim natężeniu. Jego jakość zdecydowanie jest poniżej średniej. Czerń mało czarna, średnio napigmentowana, cień też różni się konsystencją od pozostałych – jest bardziej twardy, suchy i trudniejszy do nabrania na pędzel. I choć zrobienie nimi makijażu dziennego, stonowanego jest jak najbardziej możliwe, to jednak całe możliwości tej paletki wychodzą dopiero przy makijażu mocniejszym (niekoniecznie wieczorowym).
Sleek :
Ja pewnie z przyjemnością zużyję tę paletkę (co trudne chyba nie będzie, zważywszy na fakt, jak miękkie są cienie i że jej termin ważności to tylko 12 miesięcy) i myślę, że dość często będę po nią sięgać właśnie ze względu na wymienione wcześniej zalety (łatwość aplikacji, bardzo intensywne i nasycone odcienie, świetne napigmentowanie, długotrwałość). Czy jednak kupię kolejną? Póki co moja ciekawość została zaspokojona. Choć jeżeli Sleek wypuści coś w bardziej stonowanych barwach, to podejrzewam, że się jednak nie oprę. Zwłaszcza, że stosunek ceny do jakości jest nie do pobicia.
PS. Zakupiłam w międzyczasie jeszcze na ebayu :
SLEEK FACE AND BODY GLO KIT 'BRONZE BABY'
SLEEK BLUSH 'ROSE GOLD'
niestety, zaginęły gdzieś po drodze (nawet te, które zostały dzięki uprzejmości przesympatycznej sprzedającej wysłane po raz drugi). Kolejny raz jakiemuś pracownikowi poczty przykleiły się moje paczki do łap… Po miesiącu wędrówki szanse na to, że jeszcze dotrą są praktycznie zerowe, więc pogodziłam się z tym, że raczej na razie nie spróbuję najpopularniejszego chyba odcienia różu Sleeka czyli Rose Gold… Trudno…
Dopisano: zaraz po tym, jak napisałam informację o tym, że póki co jestem zaspokojona w temacie paletek Sleeka, weszłam sobie na bloga Lipstick on the Cup i … zachciało mi się Bad Girl. Eh, nie ma to jak być stanowczą i zdecydowaną. Idę poszukać na Allegro 😀
Cena : ok. 30 zł.
Moja ocena 8/10
Zwolenniczki bardziej naturalnego makijażu i mniej rzucających się w oczy cieni na powiekach, myślę, że bardziej zadowolone będą z innej paletki, czyli:
NYX The Runway Collection : Champagne & Caviar
To jedna z kilkunastu wersji wchodzących w skład kolekcji The Runway Collection. Wg mnie – najbardziej interesująca odcieniowo. A z tego co słyszałam, również pod względem jakościowym.
Skład:Mica, Talc, Zinc Stearate, Mineral Oil, 2-Ethylhexyl Palmitate, Tridecyl Trimellitate, BHT, Methylparaben, Propylparaben.
MAY CONTAIN: Red Iron Oxide CI77491, Yellow Iron Oxide CI77492, Black Iron Oxide CI77499, Titanium Dioxide CI77891, Fd&c Red No. 40/Ci16035:1, Carbon Black CI77266.
W paletce z lusterkiem, nieco mniejszych rozmiarów niż w przypadku Sleeka, mamy 10 odcieni dość neutralnych kolorów utrzymanych w tonacji głównie brązu i beżu. Cienie są również dość miękkie, z tą tylko różnicą, że Storm Sleeka to miękkość lekko tłustawa, natomiast w przypadku NYX-a, bardziej sucha (choć i tak znacznie mniej niż w przypadku większości cieni dostępnych w drogeriach) Nie znaczy to jednak, że gorsza w odczuciu. Wręcz przeciwnie. Cienie mają aksamitną konsystencję, są bardzo gładkie, porządnie zmielone i ładnie sprasowane. Przyjemne dla oka barwy również na powiekach wyglądają ciekawie. Nie są już tak intensywne i iskrzące, zdecydowanie bardziej nadają się do dziennego, nawet dyskretnego makijaży oka, choć również nie są to tylko kolory matowe. Jednakże mamy tu doczynienia bardziej z perłowością niż z mega lśnieniem. I ta paletka zdecydowanie bardziej mnie urzekła. Choć aplikacja cieni nie jest już tak łatwa jak w przypadku Sleeka, to o wiele trudniej zrobić sobie tą paletką krzywdę. Cienie są wystarczająco napigmentowane, by nie musieć ich skrobać i męczyć się z przeniesieniem ich na powiekę i wydobyciem z nich choć odrobiny koloru, a jednocześnie na tyle bezpieczne, że nie wystarczy ruch pędzlem by uzyskać tandetny i przeładowany efekt (o co nietrudno w przypadku paletki Storm). Pędzel z cieniem po powiece sunie gładko, bez najmniejszych problemów, nie osypują się w nadmiarze i nie ma mowy o żadnych prześwitach na powiekach.
Czerń również i tu jest słabym punktem tego zestawu. Wyblakła, mało czarna i średnio przyjemna dla oka. Choć dla tych, którzy szukają raczej cienia do przyciemnienia, zaakcentowania i podkreślenia kącika lub innego miejsca na powiece, z pewnością wystarczy. Do delikatnego smokey też się nada. Jednak na pewno nie jest to kruczoczarny i intensywny odcień czerni.
Matowy brąz jest tu nieco chłodniejszy niż u Sleeka, choć też jakościowo nie należy do najbardziej udanych odcieni. Widać wyraźnie, że nie jest to odcień z górnej półki. Owszem, sam w sobie bardzo ładny, ale odstający od reszty i bardziej pasujący do swojego czarnego kolegi niż do pozostałych odcieni z palety. Choć gdy przejedziemy po nim palcem (staram się tego nie robić z wiadomych powodów, ale nie mogłam się powstrzymać i musiałam sprawdzić), to wydaje się być bardzo porządnym cieniem – lekkie dotknięcie opuszkami palców, a cień zostawia intensywny ślad na nich. W dodatku z łatwością dający się przenieść na skórę.
Wg mnie to bardzo ciekawa propozycja, zwłaszcza w takiej cenie. 10 całkiem przyzwoitych cieni, nieźle napigmentowanych, sympatycznych odcieniowo i do tego łatwo rozprowadzających się na powiece, dających mnóstwo możliwości wykorzystania – od makijażu praktycznie niewidocznego, typu nude, do zwyklaka dziennego, a na makijażu wieczorowym kończąc za grosze, to moim zdaniem propozycja zdecydowanie warta przyjrzenia się jej.
(pacynka rozpadła się już przy drugim myciu przy robieniu swatchy i wylądowała w koszu, ale jako iż chyba mało kto używa pacynek załączonych do paletek, to nie odejmuję za to oceny).
Cena: ok. 35 zł w polskich drogeriach internetowych.
Moja ocena: 9/10
Porównanie: