Pixie Cosmetics po testach

Konkurs konkursem, ale nowe posty oczywiście pojawiać się będą. Jestem obecnie po kilku dniach testów zarówo pędzli jak i nowego korektora Pixie (oczywiście nie egzemplarzy przewidzianych na nagrody :D), więc mogę już kilka słów o nich powiedzieć.

Korektor w odcieniu 05 – beżowy jasny.

Przyznam szczerze, iż nie jestem najlepszą testerką korektorów. Nawet nie dlatego, że ich nie lubię. Nie, nie mam nic przeciwko korektorom generalnie. Tylko… jakoś nie widzę sensu ich używać 🙂 Przebarwienia, plamy, blizny i inne niepożądane historie na twarzy udaje mi się w miarę zamaskować podkładem, więc jakoś nie mam serca do używania jeszcze do tego korektorów.

Również pod oczami, choć być może przydałoby się czasem coś tam pacnąć, żeby wyrównać koloryt, to jakoś jednak nie lubię.

Dziwnym jednak sposobem korektory często lądują w moich łapach. I choć swatche robię z przyjemnością, o samym działaniu ciężko mi się wypowiadać. Jednakże spróbuję na tyle obiektywnie, na ile się da w tym przypadku, omówić choć krótko korektor Pixie w odcieniu 05.

O ślicznym pudełeczku już pisałam. Tu obiektywna nie będę, bo ja po prostu bardzo, ale to bardzo lubię takie fikuśne opakowania. Owszem, cenię klasykę i ona zawsze znajdzie uznanie w moich oczach, ale nie będę ukrywać, że opakowania wyróżniające się, przykuwające uwagę również wzbudzają moje zainteresowanie. A gdy jeszcze są w moich ulubionych kolorach, estetycznie zaprojektowane i jednocześnie praktyczne, to ja jestem jak najbardziej na "TAK".

Na uwagę zasługuje również mała sakiewka, kolorystycznie dopasowana do stylu Pixie. Niby drobiazg, ale przydatny. Możemy przechowywać nasz korektor w miękkim etui bez obaw, że porysuje nam się w kosmetyczce albo w torebce (a szkoda by było ;))

W małym, płaskim pudełeczku zamknięty jest nie tylko korektor, ale również podręczne lustereczko, w którym bez problemu skontrolujemy szybko wygląd naszej skóry celem naniesienia ewentualnych poprawek. Niewielki rozmiar oraz fakt, że pudełko jest dość płaskie sprawiają, że zmieści się dosłownie wszędzie. Do tego otwieranie nie sprawia większych problemów i nawet osoby noszące tipsy czy dłuższe paznokcie nie powinny obawiać się ich połamania. Otwiera się lekko, a jednocześnie na tyle solidne jest to zamknięcie, iż mamy pewność, że się samo nie otworzy przypadkowo.

Co do samego produktu… Z pewną dozą nieśmiałości wzięłam się za jego testowanie, gdyż odcień jest dla mnie zdecydowanie zbyt jasny, ale chcąc sprawdzić, jak się spisuje pod oczami, nałożyłam palcem (jednak nie polecam dotykania palcami powierzchni korektora – ja to robię w ten sposób, że najpierw nabieram korektor na pędzelek, później przenoszę to na wierzch dłoni, a stamtąd zbieram właśnie palcem) delikatnie wklepując, bez rozcierania. Nie przyciskam, nie ugniatam, tylko delikatnie,opuszkami palców wklepuję, aż korektor równomiernie pokryje pożądaną powierzchnię i stopi się ze skórą. I choć początkowo wyglądałam prawie jak Nicole Kidman podczas jej słynnej wpadki makijażowej, to po chwili korektor całkiem sympatycznie się wtopił i choć nadal pozostał jaśniejszy od reszty mojej twarzy, to różnica była na tyle do zaakceptowania, iż zdecydowałam się nawet wyjść tak z domu 🙂 Jaśniejszy odcień korektora nieco rozświetlił spojrzenie i lekko odświeżył wygląd całego makijażu.

Wystarczy naprawdę odrobina, by wklepać pod oczy i rozświetlić spojrzenie. Myślę, że przy takim zastosowaniu wydajność tego kosmetyku będzie ogromna.

Jeżeli chodzi o właściwości kryjące korektora, to tu się nie wypowiem, gdyż naprawdę trudno jest mi to ocenić. Na pewno ujednolicił skórę pod oczami, na pewno wyglądała jakoś tak, nie wiem? Świeżej? A czy kryje? Poczekam aż pojawią mi sie jakieś niespodzianki na twarzy i wtedy spróbuję ponowić testy (oby nieprędko jednak :D)

Co prawda moja opinia jeżeli chodzi o korektory właściwie do niczego się raczej nikomu nie przyda, gdyż przez ponad 15 lat poszukiwań nie odkryłam korektora, którego bym chciała używać. Testowałam dziesiątki najrozmaitszych – z górnej półki, ze średniej jak i z tej całkiem niskiem. Żaden, dosłownie żaden (no, może poza Magic HR i Biothermowym Forget It, które gdzieś tam na granicy przyzwoitości się mieściły), nie chciał współpracować z moją skórą. Krycie niewystarczające, albo zbyt mocne przez co widoczne, albo zbyt tłuste, albo zbyt suche, wodniste, za gęste, zbierające się w zmarszczkach, wyparowujące ze skóry.. Pixie również na mojej skórze zbyt dobrze nie leży na dłuższą metę. Po jakimś czasie (testowany tylko pod okiem) gromadzi się w drobnych zmarszczkach, a przez to, że dla mnie jest zbyt tłusty, skóra w tym miejscu zaczyna się niezbyt estetycznie błyszczeć… Ale to pewnie kwestia mojej skóry – skoro przez tyle lat i tyle najrozmaitszych testów nic nie znalazłam, to są dwa wyjścia – albo z moją skórą coś jest nie tak, albo ja wyjątkowe antytalencie jestem w temacie korektora i po prostu nie potrafię ich używać 😉

Zbliżenia na odcień korektora w porównaniu do dwóch jasnych korektorów z EDM ( Multi-tasking oraz Intensive Fair) oraz dwóch innych odcieni korektora Pixie.

 

Pędzle Pixie Cosmetics – Flat Top oraz Kabuki

Wydawało mi się, że moje pędzle EDM-owe typu kabuki są w idealnym stanie i że wyglądają i zachowują się dokładnie tak, jak w momencie zakupu. Jak bardzo się myliłam, okazało się dopiero, gdy przystąpiłam do testów nowych pędzli Pixie. Co prawda Flat Topa przetestowałam bardzo pobieżnie, gdyż po prostu do nakładania podkładu zdecydowanie wolę pędzle typu Kabuki, ale testy pozwoliły ocenić mi, czy jak wypadają te pędzle na tle EDM-owych (i poprzednich pędzli Pixie)

Flat Top – nie będę tu przytaczać po raz kolejny zastosowania tego pędzla i różnic między nim a kabuki, dla osób dopiero zaczynających przygodę z minerałami wspomnę tylko, że Flat Topem uzyskujemy mocniejsze krycie przy nakładaniu podkładu, a to, który jest lepszy zależy tylko i wyłącznie od naszych preferencji (ja kiedyś nie wyobrażałam sobie nakładania podkładu innym pędzlem niż FT, obecnie zaś, od wielu, wielu miesięcy, używam tylko pędzli typu kabuki).

Pierwsze, co rzuca się w oczy przy ocenie pędzla Flat Top Pixie to oczywiście jego szata graficzna. Nie sposób nie dostrzec, że zdecydowanie wyróżnia się on na tle innych, podobnych do niego pędzli. Utrzymany w fioletowo- śliwkowej tonacji idealnie pasuje do pozostałych produktów Pixie i sprawia, że razem tworzą bardzo ciekawie wyglądający kompet. Pędzel dobrze leży w dłoni, długość rączki nawet dla krótkowidzów malujących się z nosem przy lusterku (jak ja) jest idealna – nie za długa, a jednocześnie niezbyt krótka (co też potrafi być niewygodne). Włosie oczywiście bardzo gęste, zwarte, niesamowicie miękkie. Podkład rozprowadza się bez problemu, ale to oczywiście żaden nadzwyczajny wyczyn. W końcu powinno to być wpisane w dobrej jakości pędzel, prawda? A FT z pewnością taki jest, choć jeżeli mam być szczera, to ja sięgać po niego będę sporadycznie, gdyż po prostu nie lubię już takich pędzli. Ale może kiedyś mi się znowu zmieni i dla odmiany tylko FT będę używała? Kto wie… 😉

Kabuki – oczywiście szata graficzna identyczna jak w przypadku poprzedniego pędzla, wykonanie tak samo porządne (bambusowa rączka, aluminiowa nasadka pochodząca z recyclingu, niesamowicie przyjemne w dotyku włosie syntetyczne). I ten jest moim zdecydowanym faworytem. Bajecznie gładka i miękka aplikacja podkładu, a do tego praktycznie całkiem wyeliminowane nieprzyjemne kłucie związane z przesuwaniem włosia po skórze. Myślę, że nawet osoby z bardzo wrażliwą skórą nie powinny odczuwać dyskomfortu przy używaniu tego pędzla. Ja wykorzystuję tego typu pędzle tylko i wyłącznie do podkładu, ale z założenia, można nim również nałożyć puder, a nawet bronzer/róz/rozświetlacz. Ja do tego wolę jednak inne pędzle.

Pranie. Przy pierwszym praniu z moich pędzli wypadło kilka pojedyńczych włosków (ok. 5 przy każdym pędzlu). Przy drugim kabuki zgubił 2, FT – ani jednego. Przy trzecim – nie odnotowałam żadnego wypadania włosków. I mam nadzieję, że tak już zostanie 🙂 Po praniu pędzle zachowują swój kształt i sprężystość.

Oba pędzle otrzymujemy zapakowaną w folię, co pozwoli nam po wypraniu pędzla i dokładnym wysuszeniu go, przechowywać nawet w tej folii dla zachowania zwartego kształtu włosia  (jeszcze raz powtarzam, że pędzel musi być idealnie suchy, gdyż wilgoć na pędzli zamknięta w folię sprawi, że takiego pędzla lepiej nie używać bez ponownego wyprania)

Cena pędzli : ok. 36 zł

I na koniec – krótka zapowiedź : niebawem pojawią się na blogu recenzje i zdjęcia podkładów Lily Lolo. A w przyszłości coś, co mam nadzieję, ucieszy Was jeszcze bardziej… Ale o tym ciiii… W odpowiednim czasie 😉

44 myśli w temacie “Pixie Cosmetics po testach

  1. Ehh…lusterko piękne Nie kuś Cathy!! Korektora nie używam( to co bym chciała ukryć korektorem przykrywam podkładem naniesionym na zwykły pędzelek do podkładu – mojej cerze to odpowiada o niebo lepiej), szkoda, że nie ma samego lusterka – czasem by się przydało:)

  2. witaj Cathy (to mój pierwszy na Twoim blogu komentarz, stąd przywitanie 🙂 )

    niezmiernie mnie ucieszyła info o mającej się niebawem pojawić recenzji lily lolo; naprawe (PRZE!)sympatyczny zbieg okoliczności, bo włąsnie tego niedawno na Twoim blogu szukałam, a niestety nie znalazłam;
    dziś na bloga weszłam w niestety nienajlepszym humorze, a tu nie dość,z e konkurs, to jeszcze zbliżająca się recenzja (prawie jak na moje życzenie)
    duża dawka szczęścia w małych radościach
    także dziękuję, pozdrawiam i przechodzę do wypełniania ankiety
     

  3. taaaa, pędzelki są śliczne i oba sa już u mnie :):):)
    ciesze sie z recenzji lily lolo, wlasnie mam zamiar je testować 🙂
    w którymś poście wspominałaś o pielęgnacji włosów, przyznam ze czekam z niecierpliwością bo sama lubie ten temat 🙂
    pozdrawiam serdecznie!

  4. fajnie ze pojawi się lily lolo na blogu bo prawdę mówiąc Cathy to taki mineralny guru:).
    Co do pixie to super mają ten design. Marzy mi się pudełeczko od biga ale ciągle nie moge się zdecydowac który odcień mi pasuje i czy to "na pewno to". 

  5. Że ja nie widziałam wcześniej tego różowego korektora.
    Szukałam jakiegoś różowego jakiś czas temu – a jako że nie lubie sypańców pod oczy nalatałam się po Inglotach Sephorach, a wszedzie panie robiły taaaakkie oczy , mówiąc, że takiego czegoś nie ma i niezmiennie pokazując mi beżowe.  
    Na pewno będzie moj 🙂
     

  6. Jestem strasznie ciekawa Twojej, Cathy, opinii na temat Lily Lolo. Testowałam podkład i… nie zdecydowałam się na zakup pełnego wymiaru. U mnie Lily bardziej kapryśne niż Lucy 😦
    Z róży byłam na tyle zadowolona, że zamówiłam Rosebud w pełnym wymiarze. Może to dziwne, ale lubię patrzeć na ten kolor, nawet w pudełku 😉
    Z niecierpliwością czekam na opinie. Pozdrawiam ciepło.
     

  7. Opakowania Pixie są prześliczne.  Kupiłam sobie Kiss of Sun ,używam i dodatkowo cieszę oko;) Ja lubie kremowe, nazbierało mi się mnóstwo sypkich w próbkach i nie potrafię ich używać. O ile z podkładami poszło sprawnie i można powiedzieć że migime przerzuciłam się  na mineralne o tyle z korektorami sobie zupełnie nie radzę  ;]  A z tym korektorem będzie wygodniej niż z tymi w okrągłych małych pudełeczkach  .
    Co do LilyLolo , i ładnych opakowań -mam jedną sztukę podkładu i powiem Ci Cathy że też fajne te ich pudła,ładniejsze od edm;)

  8. Zen – Nie tylko lusterko piękne, ale całe opakowanie jest śliczne 😛 Nie chcę Cię martwić, ale może się okazać, że niebawem cienie w takich opakowaniach się pojawią (być może) i wtedy argument, że "nie kupię, bo korektora nie używam" lekko straci na wartości 🙂 A tak poważnie – ja sama pewnie się nie oprę, gdyby się okazało,że rzeczywiście w takich opakowaniach będą kiedyś cienie Pixie (bo pomadki owszem, kupuję, ale z używaniem nieco gorzej :D) Pomadce może będę się w stanie oprzeć, ale gdyby pojawiły się cienie, wiem, że polegnę 😉

  9. Minniem – witam Cię serdecznie na moim blogu :* Cieszę się, że zdecydowałaś się odezwać, a także – że mogłam choć odrobinkę poprawić Ci nastrój. Sama dzisiaj miałam wyjątkowo paskudny (poniedziałki są okropne, wszystko, co może się nie udać – z pewnością się nie uda) i wiem, jak takie drobiazgi potrafią ciut poprawić humor. Świetnie, że akurat u mnie znalazłaś taki drobiazg 🙂
    Powodzenia w konkursie 😉

  10. spinnnka -a widzisz, to obie możemy się już nimi cieszyć 🙂 Ja testowania Lily nie mogę się nie doczekać i mam nadzieję, że jednak polubię te minerały 😉
    Post o pielęgnacji włosów będzie (zwłaszcza, że o dziwo, to dość często sugerowany przez Was temat 🙂 ). Tylko muszę znaleźć chwilę na zrobienie zdjęć 🙂
    Dzięki za odwiedziny i zostawienie kilku słów 😉
     

  11. CruelOrchid – tak się zastanawiam właśnie – ja guru (taaa… :P) czy Lily? 😀 Bo ze zdania nie mogę wywnioskować 😛
    Lily już niebawem (ale nie jestem w stanie podać konkretnego terminu), a Pixie… oczywiście, że lepiej się dobrze zastanowić. Ja się nie zastanawiałam, tylko kupowałam bigi różnych firm w ciemno, często nawet bez próbek i wylądowałam z taką ilością podkładów, że wstyd się nawet przyznać 🙂 Życzę Tobie większej rozwagi i samych dobrych wyborów 😉

  12. ollkaa – nie ma różowego korektora ani w Sephorze ani w Inglocie? A Ma Up Forever nie ma żadnego różowego? Bo wydawało mi się, że gdzieś mi mignął kiedyś.. Ale nie dam sobie nic uciąć za to 😛 W każdym bądź razie – teraz masz w Pixie 😉 Ja niestety różowych korektorów używać nie potrafię (w ogóle na bakier jestem i z zielonym i z fioletowym i z niebieskim i z żółtym, jedyny, jakim sobie krzywdy nie zrobię, to klasyczne beże 🙂 )
    Życzę w takim razie, żeby zakup był udany i żebyś już nie musiała po Sephorach biegać 😉

  13. Stepha – ja sama jestem ogromnie ciekawa, jak się na mnie Lily na dłuższą metę spisze. Jeszcze bardziej kapryśne niż Lucy? Brzmi to strasznie 🙂
    Ale tak sobie myślę, że nawet gdyby podkłady nie chciały na mnie jednak dobrze leżeć, to pewnie nie oprę się jakimś różom. I wiesz co? Rosebud zdecydowanie jest na mojej liście 😉 Zaraz obok Sugar n' Spice. Te dwa odcienie kuszą mnie w pierwszej kolejności (o bronzerach nie wspomnę)

  14. skarbek – też tak myślę 🙂 Co prawda dla jednych są prześliczne, a dla drugich zbyt infantylne i przesłodzone, ale ile osób, tyle opinii. Mnie się zdecydowanie podobają.
    Jeżeli chodzi o proszkowe korektory, to nie Ty jedna masz ten problem niestety.  Wiele osób narzeka, iż nie potrafi ich używać, albo najzwyczajniej w świecie nie może, gdyż na przesuszonej skórze nie wyglądają dobrze. Nic na siłę… Skoro kremowe Ci służą i nie powodują żadnych niespodzianek, to ja bym nie kombinowała z proszkami 😉
    Opakowania Lily Lolo pewnie nieprędko będę miała okazję na żywo obejrzeć, ale wierzę, że są ładne 😉 Co prawda nie mogę tego potwierdzić, bo ich nie miałam, ale mam nadzieję, że to się zmieni za jakiś czas. Póki co pozostaje mi wierzyć w to, co czytam w różnych miejscach… Rozumiem, że skoro zdecydowałaś się na zakup pełnowymiarowego podkładu, to testy wypadły pozytywnie? Czy to był strzał w ciemno? 😉
    Opakowania Pixie są prześliczne.  Kupiłam sobie Kiss of Sun ,używam i dodatkowo cieszę oko;) Ja lubie kremowe, nazbierało mi się mnóstwo sypkich w próbkach i nie potrafię ich używać. O ile z podkładami poszło sprawnie i można powiedzieć że migime przerzuciłam się  na mineralne o tyle z korektorami sobie zupełnie nie radzę  ;]  A z tym korektorem będzie wygodniej niż z tymi w okrągłych małych pudełeczkach  .
    Co do LilyLolo , i ładnych opakowań -mam jedną sztukę podkładu i powiem Ci Cathy że też fajne te ich pudła,ładniejsze od edm;)

  15. Cathy z Pixie mam pędzel Flat Top a kabuki czeka na zakup 🙂 myślę też nad zakupem próbek podkładów bo jak na razie jestem na etapie poszukiwań idealnego podkładu  dla siebie 🙂 w tej chwili na topie są 2 firmy  😀 Pixie ma urocze opakowania :love: i nie mogę się doczekać recenzji Lily LoLo 🙂

  16. Właśnie wczoraj odebrałam paczkę z Pixie (kontakt z sylwią jest rzeczywiście fantastyczny). Na razie zdążyłam przetestowaź tylko żółty korektor i muszę powiedzieć, że jestem zadowolona. Oczywiście, Cathy, dzieki Twoim wskazówkom odnośnie aplikacji efekt jest pozytywny, a nie groteskowy.
    Wczytuję się dalej, nieodmiennie zachwycona minerałami :*

  17. Cathy ty guru:) ja mam tak ze zanim coś kupię to 150 recenzji  muszę przeczytać, a ty tak ładnie i obrazowo wszystko opisujesz.  Wiadomo ze każda skóra inna ale juz znając twojego bloga i inne recenzje  z opisu jakiejś nowości można wywnioskować czy mi ma to szansę podpasować czy nie

  18. Reniu – mam nadzieję,że znajdziesz coś dla siebie wśród podkładów Pixie. Wybór odcieni jest tak duży, że z kolorem problemu być nie powinno. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że któraś z formuł przypadnie Ci do gustu 😉
    A testów Lily ja sama nie mogę się doczekać 😉
     

  19. diggerowa – no właśnie coś ta K. Perry mi jakoś do Ciebie nie pasowała za bardzo 😉 Ale rozumiem, ja sama mam kilka takich kawałków, które przykleiły się do mnie na amen, mimo iż całokształt wykonawcy do mnie nie przemawia (np. wstyd się przyznać, ale jeden z kawałków B. Spears mi się podoba… K. Perry przy tym wysiada 😀 :D)

  20. Asiek  – cieszę się ogromnie w takim razie, że moje "wskazówki" (choć z zasady staram się unikać udzielania rad i jeżeli takowe gdzieś się znajdują na moim blogu to raczej jako przedstawienie moich sposobów używania czegoś tam niż konkretne porady 😉 Staram się nie udzielać wskazówek, bo wychodzę z założenia, że ile osób, tyle sposobów i każdy metodą prób i błędów prędzej czy później znajdzie swój 😉
    Nie mniej jednak świetnie, że udało Ci się okiełznać żółty korektor Pixie 🙂 I życzę powodzenia w dalszej przygodzie z minerałami (jak najmniej nietrafionych zakupów przede wszystkim 😉 )

  21. CruelOrchid – 😛 No to nie pozostaje mi nic innego jak napisać – dziękuję :* Staram się jak mogę i ogromną frajdę sprawia mi świadomość, że ktoś to czyta i w jakiś sposób bierze pod uwagę przy wyborze 🙂

  22. Jesteś moim guru mineralnym:) Teraz wg mojej zasady stosuje polskie kosmetyki-zetem Pixie idealnie wpisuje się w moja filozofię 🙂 Z przyjemnością poinformuję na swoim raczkującym blogu o Twoim konkursie:) Pozdrawiam ciepło;)

  23. Kasiu powiedz coś więcej o tych cieniach Pixie 🙂 Coś czuję, że zbankrutuję przez tą firmę …
    Opakowania są takie boskie, prześliczne, słodziutkie, cudne i och, ach księżniczkowe 😛 Jak pojawią się cienie, to nie będę mogła się oprzeć … 🙂

  24. Witaj Cathy… na Twojego bloga trafilam dzieki wizazowi. To wlasciwie najlepsza rzecz ostatnimiczasy, ktora wydazyla sie w mojej sferze blogosferri i YTsferii 😉 Jestes przysympatyczna osoba i przemawia do mnie kazde Twoje slowo. Bardzo sie ciesze, ze prowadzisz w pelni profesjonalnego bloga o mineralach. Ja od listopada zaczelam z nimi przygode i chyba nigdy sie z nimi nie rozstane.
    Ciekawi mnie jak spisuja sie te pedzle od pixie, ale caly czas nie moge zdecydowac sie, ktory wybrac. Obecnie do nakladania mineralow uzywam pedzla z maestro -> http://www.maestrobrush.com/index.php?page=shop.product_details&product_id=27&flypage=flypage.tpl&pop=0&option=com_virtuemart&Itemid=29 . Ciekawi mnie szalenie, czy na przyklad taki pedzel z pixie typu FT bedzie sie spisywal lepiej, czy moze jest to taki sam pedzel i nie zauwaze roznicy?
    Czekam na kolejny wpis i bardzo cieplo Cie pozdrawiam 🙂

  25. Ahh i zapomnialam jeszcze zapytac o ten korektor! Kiedy bedzie w sprzedazy? Z wielka przyjemnoscia bym sie w niego zaopatrzyla 🙂 Ale moze wczesniej uda mi sie go wygrac w konkursie? Sprobuje! hehe

  26. Ksiezniczko – zbyt wcześnie by o cieniach Pixie mówić 🙂 Gdyby miały się pojawić i było coś konkretniejszego wiadomo, na pewno nie zapomnę się podzielić taką informacją 😉 Sama chętnie bym w takim pudełeczku kilka odcieni nabyła …

  27. TheWanisia – niezmiernie miło przeczytać tak sympatyczne słowa. Bardzo Ci dziękuję :* Do profesjonalizmu mi wciąż daleko, ale staram się jak mogę i choć przyznaję, że sporo jeszcze przede mną, to jedno mogę obiecać – moje opinie pozostaną zawsze niezależne, bezstronne, szczere  i nie mające charakteru reklamowego czy sponsorowanego przez kogokolwiek 🙂 Jeżeli nadejdzie taki dzień, że to się zmieni, zamykam bloga i idę robić coś innego 🙂
    A serio – cieszę się, że tu zaglądasz i znajdujesz coś dla siebie. To miłe ogromnie 🙂
    Niestety, jeżeli chodzi o pędzle Maestro, to używałam tylko dwóch (do cieni). Nie posiadam żadnych więcej pędzli z tej firmy i szczerze mówiąc, nie potrafię się wypowiedzieć w kwestii różnic między tym pędzlem z Maestro a pędzlem Pixie 🙂 Na pewno jednak na wątku wizażowym dotyczącym pędzli któraś z dziewczyn będzie w stanie je porównać i może taka opinia pomoże Ci w podjęciu decyzji (a pytanie się mnie, czy potrzebny jest kolejny pędzel nie jest dobrym pomysłem 😀 Ja na punkcie pędzli mam lekkiego hyzia i zawsze odpowiem: "pewnie, że potrzebny… chociażby po to, żeby już dłużej za nami nie chodził i nie męczył" :D)
    Jeżeli chodzi o korektor Pixie – niestety, konkretny termin wprowadzenia go do sprzedaży nie jest jeszcze znany. Gdy tylko pojawi się jakaś bardziej przybliżona data, poinformuję o tym 🙂 A póki co – życzę powodzenia w losowaniu 🙂 Może akurat do Ciebie się szczęście uśmiechnie i nie będziesz musiała czekać na ukazanie się korektora w sprzedaży 🙂
    Pozdrawiam ciepło 🙂

  28. :)na pedzle Pixie mam ogromna ochote i zdecyduje sie na zakup bo akurat potrzebuje uzupelnienia-niestety EDM-owskie pedzle sie juz koncza :((( wiec pora rozejrzec sie nowym flat topem i kabuki:D
    Podoba mi sie opakowanie korektora-takie gadzeciarskie,mnie one srednio spasowaly i ogolnie nie bylam za bardzo zadowolona.
    Co do Lily Lolo-to jestem ciekawa jakie wyrobisz sobie o nich zdanie-ja sie zawiodlam i na cale szczescie,ze to byly tylko probki.W kazdym razie reszta dobroci bedzie dla Ciebie niebawem przygotowana:)
     
    Pozdrawiam:*
     

  29. Hexxana – ja korektorów w ogóle nie używam praktycznie, więc jestem najgorszą recenzentką, jaką można sobie wyobrazić 😀 Jedyny korektor, po jaki sięgałam od czasu do czasu to Heleny Rubinstein, ale miał dla mnie jedną wadę – nie wytrzymywał całego dnia. Ja co prawda używałam go tylko do ujednolicenia i delikatnego rozświetlenia okolic oczu, a nie do tuszowania, więc o właściowściach kryjących nie jestem w stanie się wypowiadać, natomiast fakt, że kosmetyk z górnej półki jakby nie bylo, wytrzymywał zaledwie 5-6 godzin był dla mnie nie do przyjęcia ;( Dlatego w ogóle odpuściłam sobie korektory 😉 Traktuję je jako ciekawostkę i … odkładam do szuflady 🙂
    Testy Lily będę przeprowadzać już niebawem. Informacja, że Tobie nie przypadły do gustu napawa mnie nadzieją 😀 Jest szansa, że będą mi odpowiadać w takim razie 🙂 Choć z drugiej strony, zdarza się też, że nasza skóra podobnie odbiera dany kosmetyk, więc nie jest  to wcale wyznacznikiem 100%… Poczekamy, potestujemy, zobaczymy 🙂 Ja obecnie jestem dość mocno zainteresowana podkładami Pure Anada i gdyby nie ich średnia trwałość na mnie, to już bym za bigiem się rozglądała. Ale niestety, początkowy efekt dość szybko znika i jeżeli nie znajdę na te podkłady dobrego sposobu, to się poddam i już 😉
    Hexx.. i teraz już całkiem serio – ja Cię błagam, Ty mi nic już nie przygotowuj. Ja po nocach spać nie będę myśląc, co Ci mogę do testów podesłać (czyli – czego jeszcze nie testowałaś i co może Ci podpasować – żeby oba warunki zostały spełnione, to będę musiała się nieźle nagimnastykować). I tak, ja wiem, kochana jesteś, że nic nie chcesz, nic nie potrzebujesz i w ogóle, ale… no sama wiesz 🙂 Daj mi szansę pozbierać coś dla Ciebie 😀

  30. Heh i nie powstrzymalam sie… tak jak napisalas, chodzil za mna ten pedzel juz od dawna. Wiele razy bylam bliska zakupu, ale w koncu nie realizowalam zamowienia. W zwiazku z tym, ze kolejne pedzle typu FT maja pojawic sie na all dopiero za 1,5 uznalam, ze jest to znak – musze kupic ten pedzel! I kliknelam "kup teraz". Wybralam sobie trzy probki podkladu  w kolorkach: 1 Calista, 1 Breena i 1 Ayperi. Zobaczymy jak sie sprawdza, mam nadzieje ze nie beda za jasne 🙂 A nawet jesli, to zamowie kolejne probeczki i bede robic testy 😉 Na pewno predzel, czy pozniej trafie naswoj ideal mineralny. Niestety, Lucy wywoluje u mnie swedzenie na buzi, a poza tym jakos nie potrafi stopic sie z moja buzia. O niebo lepiej spisuje sie u mnie podklad w kompakcie z Clinique – Almost Powder Makeup -> http://www.luxlux.pl/artykul/10874/podklad_clinique_almost_powder_makeup_spf_15 . Mialas okazje go stosowac Cathy? 🙂

  31. TheWanisia –  mam nadzieję, że będziesz zadowolona z zakupu 🙂 A co do Lucy, to niestety, wiele osób nie może jej stosować ze względu na to, że zawiera różne dodatki (chociażby alantoinę, która teoretycznie ma działanie łagodzące i gojące, a są osoby, na które działa podrażniająco).
    Myślę, że w Lucy to ona właście Cię podrażnia; skoro z powodzeniem stosujesz Clinique Almost Powder, który ma tak nieciekawy skład i nic się z Twoją skórą nie dzieje, to tylko pozazdrościć 🙂 A odpowiadając na pytanie – nie, nie miałam okazji go stosować, ale raczej nie żałuję patrząc chociażby na I pozycję na liście jego składników 😉 Najważniejsze, że Tobie odpowiada , nie szkodzi i jesteś zadowolona. Ja już dawno nauczyłam się, że nie ma co walczyć z naszą skórą i próbować jej uszczęśliwiać na siłę, bo to i tak nic nie da 😉
    Ja bym chętnie używała drogeryjnych podkładów, bo to o wiele prostsze i wygodniejsze, ale niestety, moja skóra ma ten temat zupełnie inne zdanie. I fakt, że przestawiłam się na kosmetyki mineralne, u mnie akurat nie wypłynął z jakiejś ideologii czy buntu przeciwko takim kosmetykom. Najzwyczajniej w świecie po prostu nie mogłam ich używać (wiele lat walczyłam z wiecznymi pryszczami, podrażnieniami, wypryskami i innymi historiami, które jak się okazało, były spowodowane m.in właśnie przez składniki dostępne prawie w każdym drogeryjnym czy aptecznym kosmetyku 😦 )

  32. Tak jak bym czytala o swojej skorze… mi moj dermatolog zalecil stosowanie mineralow na problemy ze skora – tradzik. Od listopada stosuje z powodzeniem podklad z Clinique i moja skora jest znacznie szczescilwsza. Musze poczytac wiecej na temat talcu, bo pewnie nawet nie wiem coz on oznacza – raczkuje caly czas w temacie mineralkow 🙂 Niestety, jesli chodzi o Clinique cena jest odstraszajaca. Ja za swoje 9 g zaplacilam 130 zl w sephorze 😦 Na dodatek w ofercie jest bardzo maly wybor kolorkow i niestety ten, ktorego uzywam obecnie nie jest dla mnie idelany. Chcialabym znalezc odcien odpowiedni dla mojej skory i stad dalsze poszukiwania. Z Lucy raczej sie pozegnam, ale moze z Pixie mi wyjdzie? 🙂 Probowalam tez EDM i bylam zadowolona.
    Czy opisalas moze, w ktoryms z postow swoja codzienna pielegnacje? 🙂

  33. Cathy,mnie naprawde cieszy fakt,ze zawartosc przesylki trafia w rece osoby,ktora to docenia i potrafi sie tym cieszyc wiec to dla mnie jest podziekowanie:*
    Paczuszke wysle i tyle:P
    Co LL,to nie bardzo mi trafily kolorystycznie podklady i pozniej juz dalam sobie spokoj-trwalosc byla taka sobie w moim przypadku aczkolwiek testowalam je w zaciszu domowym bo przyznam sie,ze do pracy nie poszlabym z taki efektem:DDD badz jego brakiem.
    Mnie teraz na nowo wciagnela tradycyjna kolorowka bo mineralnie pod katem podkladow jestem nasycona i mam swoje Lauressy:) a kuszaca Kasia podeslala mi link do Dermiki i….musialam kupic.Dolacze Ci probasa to zobaczysz.
    Ostatnio zamiast korektora zaczelam uzywac podkladu-poki co daje rade:) ale czytalam o korektorze z Bell,ze ponoc niezly jest.Do tej pory jak najlepiej wspominam korektor z Clinique-swietne krycie,duza pojemnosc ale jest gesty i trzeba z nim uwazac.
     
    Buzka:*
     

  34. TheWanisia – talk z powodzeniem stosowany jest w znacznej części kosmetyków drogeryjnych. Myślę, że gdybyś wybitnie tego składnika nie lubiła, to po 4 miesiącach noszenia go na twarzy wiedziałabyś już o tym 🙂 Choć czasem bywa i tak, że używamy czegoś bardzo długo i jest w porządku, po czym nagle okazuje się, że dzieje się coś dziwnego i nasza skóra buntuje się przeciwko temu czemuś 🙂
    Nie chcę Cię zniechęcać do Pixie absolutnie, ale wspomniałaś o swędzeniu po Lucy. Cover de Luxe Pixie to też dość bogate składowo minerały. Jeżeli pojawi się swędzenie takie jak po Lucy, to może powinnaś jednak wziąć pod uwagę opcję, że to alantoiny nie lubisz w składzie (pamiętam, że na wizażowym wątku też ktoś tego składnika wybitnie nie lubił, ale nie kojarzę teraz kto… To tylko dowodzi, jak dziwna jest nasza skóra, bo przecież alantoina jest składnikiem łagodzącym i przyjaznym 🙂 Życzę Ci jednak, byś Cover de Luxe polubila tak jak ja (choć tak sobie teraz myślę, że może powinnaś właśnie iść drogą przeciwieństw? Czyli unikać tego, co ja lubię i sięgać po to, co u mnie się nie sprawdza? :D)
    Swoją pielęgnację opisywałam kilka razy gdzieś po drodze, ale ona ciągle się zmienia, więc mało aktualne te poprzednie posty 🙂 Ale możesz zerknąć do kategorii "pielęgnacja" 😀 Tam powinnaś móc przeczytać, czego używam/używałam.

  35. Hexxana– mnie tradycyjna kolorówka znowu zaczęła kusić, ale patrząc na stan swojej cery sprzed kilku lat i na jej wygląd po eksperymentach i próbach powrotu do drogeryjnych kosmetyków jakoś się obawiam całkiem przestawienia na nią znowu.. A i potrzeby takiej znowu też nie czuję 🙂 Ot, kilka zachciewajek mi na listę wskoczyło, nic wielkiego 🙂 Pewnie kupię, potestuję i pokornie wrócę do proszków 😀
    Dermika (na szczęście) nie dla mnie. Nawet się upewniłam w tym dość mocno (nie wystarczy podejrzewać, trzeba się upewnić w moim przypadku :D) Tak więc za Dermikę do testów podziękuję, na pewno znajdziesz dla niej lepszy domek 😉 A gdyby mi kiedyś wpadło do głowy jednak zmienić zdanie, to się najwyżej do Kasi przespaceruję i będę dotąd stać pod drzwiami, aż się zlituje 😀
    Ja do Bell się zraziłam. Pewnie niepotrzebnie, ale co kupiłam coś z tej marki, to lądowało w koszu (a to błyszczyk jakiś, a to podkład jakiś, a to tusze dwa nawet chyba, a to róż w musie i coś tam jeszcze… ) Nie miałam widocznie szczęścia, albo Bell nie chce ze mną współgrać jakoś 😉 Nawet dzisiaj w Naturze sobie patrzyłam na lakiery, ale w końcu wylądowałam z dwoma nowymi Essence (z których jeden już nałożyłam i rozczarowana jak diabli jestem, dobrze, że grosze kosztują, to bez żalu do kosza poleci)

  36. Pixie powinno przyjsc lada dzien, wiec wtedy zobaczymy 🙂 Mam nadzieje, ze wszystko bedzie ok – dam znac! 🙂 W pielegnacje lece zajrzec 😉

Dodaj odpowiedź do Stepha Anuluj pisanie odpowiedzi